- On ma rację, lepiej go
posłuchajcie, i tam nie idźcie – tajemniczy głos znów wyraził swoje zdanie.
Trójka przyjaciół wciąż wpatrywała się w miejsce, z którego dobiegał głos, lecz
ich oczy nie były w stanie ujrzeć czegokolwiek w takiej ciemności. W końcu ta
osoba postanowiła się zlitować nad lwiątkami i wyszła z cienia. Ich oczom
ukazała się...
Lwiczka. Najzwyklejsza w
świecie lwiczka, o kremowym futerku i ciemno niebieskich oczach. Danu niepokoił
jedynie pewien drobny szczegół. Otóż samiczka miała wysunięte pazury, co, jak wiedział
z lekcji u szamana Ayesa, oznaczało, w większości przypadków, przynależność do
Wygnańców. Na jej niekorzyść dodatkowo wpływało to, że najwidoczniej mieszkała na Cmentarzysku Słoni. Księcia
ciekawiło tylko czemu mieszkała w tym ponurym miejscu. Co takiego ona, lub jej
rodzice (co było bardziej prawdopodobne), zrobiła? Nastała dość krępująca
cisza. Przerwała ją ta lwiczka.
- Hmm... No cóż... Więc,
tego, yyy... cześć. Jestem Rosa. A wy? I tak właściwie, co tu robicie? Bo jak
już powiedziałam nie powinniście tu być. Powinniście posłuchać tego lewka –
wskazała na księcia. Spojrzenia Daisy i Kishego spoczęły na nim. Wyżej
wymieniany zastanawiał się co zrobić w takiej sytuacji. Z jednej strony chciał
się z nią zaprzyjaźnić, z drugiej... Instynkt podpowiadał, żeby jej nie ufać. W
końcu jest z Cmentarzyska Słoni. Jednak wygrała chęć przyjaźni. Co nie znaczyło
jednak, że nie będzie ostrożny.
- Jestem Danu. A to są moi
przyjaciele – wskazał łapą Daisy i szarego lewka. Oni przedstawili się sami.
- Mam na imię Daisy. Miło mi
cię poznać.
- Ja jestem Kishe.
- Fajnie, ale nie
powiedzieliście mi co tu robicie.
- No my chcieliśmy się tu
rozejrzeć. No i pobawić – odpowiedział z wahaniem szary.
- To wybraliście nie
najlepsze miejsce na zabawę – stwierdziła z uśmiechem – roi się tu od hien. A
także od mojej rodziny, której wolelibyście nie poznać – powiedziała z dziwnym
błyskiem w oku.
- Twojej rodziny? – nie
rozumiał książe
- Taak, całego stada Wygnańców.
Około 30 lwów – Danu poczuł niepokój. Przecież to o wiele więcej niż w stadzie
Lwiej Ziemi... A jeśli zdecydują się kiedyś zaatakować?... Jego stado nie
miałoby szans. Musi o tym powiedzieć Ayesowi i Amaltei. Gdy tak rozmyślał jego
przyjaciele przeszli na Lwią Ziemię i zaczęli bawić się w berka. Przyłączył się
do nich. Nieświadomie zaczął być dla Rosy bardzo opryskliwy. Ona to zauważyła i
nie pozostawała mu dłużna. Daisy i Kishe zaczęli między sobą szeptać. Nagle
Kishe powiedział:
- Ej, a może pobawimy się w
podchody? – lwiątka pogrążone w kłótni popatrzyły na niego zdziwione – No
wiecie jedna drużyna ucieka zastawiając znaki, a druga, po tych znakach jej
szuka. Rozumiecie?
- Jasne! Wiem na czym polega
ta gra. To w nią bawiłam się z moimi kolegami
– ostatnie słowo nieświadomie zaakcentowała i skrzywiła się, jakby samo
powiedzenie tego słowa kosztowało ją wiele trudu i bólu.
- Dobra, więc teraz trzeba
się podzielić na drużyny. Ja z Daisy – dodał szybko, wiedząc, że przyjaciel też
chce to powiedzieć.
- Ja z Dais... Ej! Ja chcę z
Daisy! – krzyknął z oburzeniem. Kishe uśmiechnął się w sposób, który wcale, a
wcale nie spodobał się księciu.
- Nie – odpowiedział stanowczo
– Ja byłem pierwszy. Ty jesteś z Rosą – widząc grymas na pyszczku księcia dodał
– Takie są zasady Danu, wiesz przecież o tym. Kto pierwszy, ten lepszy.
- Ale to nie fair – nadąsał się
- Życie przyjacielu, życie –
odpowiedział z błyskiem w oku.
- Ha, ha. Jesteś wyjątkowo
zabawny – Danu już się pogodził z decyzją Kishego. Wiedział, że z tym lwiątkiem
tak łatwo nie wygra – Dobra, będę z Rosą.
- Ok. Wy uciekacie i
zastawiacie nam znaki. Wiecie, o co chodzi? Zostawiacie ślady pazurów np. na
drzewach – Danu i Rosa pokiwali głowami – No to... Start! – powiedział odwracając
się od nich i zaczynając liczyć. Umówili się, że do stu. Kremowa lwiczka i
brązowy lewek zaczęli uciekać, nie odzywając się do siebie. Po chwili
przystanęli i Rosa zostawiła ślad na drzewie. Wznowili bieg. Po chwili Danu
postanowił się o coś zapytać.
- Rosa?
- Hmmm...? – odwróciła w jego
kierunku głowę, co uznał za zachętę, więc kontynuował.
- Wtedy, kiedy Kishe mówił o
zasadach podchodów, ty jakoś tak dziwnie powiedziałaś o tych swoich kolegach –
spojrzała na niego nie rozumiejącym wzrokiem – No bo tak dziwnie zaakcentowałaś
słowo ,,koledzy’’...
- A, o to ci chodzi – lwica ze
smutkiem spuściła wzrok – Bo kiedyś miałam przyjaciół. Tak mi się przynajmniej
wydawało. Cały czas mnie obgadywali i nie było fajnie. Ale teraz nie o tym.
Patrz! – wskazała łapą kierunek, którego przyszli – Kishe i Daisy nas gonią! Szybko,
biegnijmy dalej! – i pobiegła przed siebie. Danu stał ogłupiały. Po chwili
uśmiechnął się i podążył za nią. ,,Niby krótka rozmowa, a jednak nawiązaliśmy nić
porozumienia” myślał. I rzeczywiście tak było.
Świetna nocia. Bardzo mi się podobała :) Masz talent :3 Z niecierpliwością czekam na następną. I już się nie gniewaj za te chipsy xD :3
OdpowiedzUsuńBye ;3
Superaśny rozdział! Czekam na więcej ^^
OdpowiedzUsuńOjej jak ślicznie. Bardzą polubiłam Rosę
OdpowiedzUsuń