Tyle było tu lwów

wtorek, 2 września 2014

07. Lwiczka z Cmentarzyska Słoni



  - On ma rację, lepiej go posłuchajcie, i tam nie idźcie – tajemniczy głos znów wyraził swoje zdanie. Trójka przyjaciół wciąż wpatrywała się w miejsce, z którego dobiegał głos, lecz ich oczy nie były w stanie ujrzeć czegokolwiek w takiej ciemności. W końcu ta osoba postanowiła się zlitować nad lwiątkami i wyszła z cienia. Ich oczom ukazała się...

Lwiczka. Najzwyklejsza w świecie lwiczka, o kremowym futerku i ciemno niebieskich oczach. Danu niepokoił jedynie pewien drobny szczegół. Otóż samiczka miała wysunięte pazury, co, jak wiedział z lekcji u szamana Ayesa, oznaczało, w większości przypadków, przynależność do Wygnańców. Na jej niekorzyść dodatkowo wpływało to, że najwidoczniej mieszkała na Cmentarzysku Słoni. Księcia ciekawiło tylko czemu mieszkała w tym ponurym miejscu. Co takiego ona, lub jej rodzice (co było bardziej prawdopodobne), zrobiła? Nastała dość krępująca cisza. Przerwała ją ta lwiczka.



- Hmm... No cóż... Więc, tego, yyy... cześć. Jestem Rosa. A wy? I tak właściwie, co tu robicie? Bo jak już powiedziałam nie powinniście tu być. Powinniście posłuchać tego lewka – wskazała na księcia. Spojrzenia Daisy i Kishego spoczęły na nim. Wyżej wymieniany zastanawiał się co zrobić w takiej sytuacji. Z jednej strony chciał się z nią zaprzyjaźnić, z drugiej... Instynkt podpowiadał, żeby jej nie ufać. W końcu jest z Cmentarzyska Słoni. Jednak wygrała chęć przyjaźni. Co nie znaczyło jednak, że nie będzie ostrożny.
- Jestem Danu. A to są moi przyjaciele – wskazał łapą Daisy i szarego lewka. Oni przedstawili się sami.
- Mam na imię Daisy. Miło mi cię poznać.
- Ja jestem Kishe.
- Fajnie, ale nie powiedzieliście mi co tu robicie.
- No my chcieliśmy się tu rozejrzeć. No i pobawić – odpowiedział z wahaniem szary.
- To wybraliście nie najlepsze miejsce na zabawę – stwierdziła z uśmiechem – roi się tu od hien. A także od mojej rodziny, której wolelibyście nie poznać – powiedziała z dziwnym błyskiem w oku.
- Twojej rodziny? – nie rozumiał książe
- Taak, całego stada Wygnańców. Około 30 lwów – Danu poczuł niepokój. Przecież to o wiele więcej niż w stadzie Lwiej Ziemi... A jeśli zdecydują się kiedyś zaatakować?... Jego stado nie miałoby szans. Musi o tym powiedzieć Ayesowi i Amaltei. Gdy tak rozmyślał jego przyjaciele przeszli na Lwią Ziemię i zaczęli bawić się w berka. Przyłączył się do nich. Nieświadomie zaczął być dla Rosy bardzo opryskliwy. Ona to zauważyła i nie pozostawała mu dłużna. Daisy i Kishe zaczęli między sobą szeptać. Nagle Kishe powiedział:
- Ej, a może pobawimy się w podchody? – lwiątka pogrążone w kłótni popatrzyły na niego zdziwione – No wiecie jedna drużyna ucieka zastawiając znaki, a druga, po tych znakach jej szuka. Rozumiecie?
- Jasne! Wiem na czym polega ta gra. To w nią bawiłam się z moimi kolegami – ostatnie słowo nieświadomie zaakcentowała i skrzywiła się, jakby samo powiedzenie tego słowa kosztowało ją wiele trudu i bólu.
- Dobra, więc teraz trzeba się podzielić na drużyny. Ja z Daisy – dodał szybko, wiedząc, że przyjaciel też chce to powiedzieć.
- Ja z Dais... Ej! Ja chcę z Daisy! – krzyknął z oburzeniem. Kishe uśmiechnął się w sposób, który wcale, a wcale nie spodobał się księciu.
- Nie – odpowiedział stanowczo – Ja byłem pierwszy. Ty jesteś z Rosą – widząc grymas na pyszczku księcia dodał – Takie są zasady Danu, wiesz przecież o tym. Kto pierwszy, ten lepszy.
- Ale to nie fair – nadąsał się
- Życie przyjacielu, życie – odpowiedział z błyskiem w oku.
- Ha, ha. Jesteś wyjątkowo zabawny – Danu już się pogodził z decyzją Kishego. Wiedział, że z tym lwiątkiem tak łatwo nie wygra – Dobra, będę z Rosą.
- Ok. Wy uciekacie i zastawiacie nam znaki. Wiecie, o co chodzi? Zostawiacie ślady pazurów np. na drzewach – Danu i Rosa pokiwali głowami – No to... Start! – powiedział odwracając się od nich i zaczynając liczyć. Umówili się, że do stu. Kremowa lwiczka i brązowy lewek zaczęli uciekać, nie odzywając się do siebie. Po chwili przystanęli i Rosa zostawiła ślad na drzewie. Wznowili bieg. Po chwili Danu postanowił się o coś zapytać.
- Rosa?
- Hmmm...? – odwróciła w jego kierunku głowę, co uznał za zachętę, więc kontynuował.
- Wtedy, kiedy Kishe mówił o zasadach podchodów, ty jakoś tak dziwnie powiedziałaś o tych swoich kolegach – spojrzała na niego nie rozumiejącym wzrokiem – No bo tak dziwnie zaakcentowałaś słowo ,,koledzy’’...
- A, o to ci chodzi – lwica ze smutkiem spuściła wzrok – Bo kiedyś miałam przyjaciół. Tak mi się przynajmniej wydawało. Cały czas mnie obgadywali i nie było fajnie. Ale teraz nie o tym. Patrz! – wskazała łapą kierunek, którego przyszli – Kishe i Daisy nas gonią! Szybko, biegnijmy dalej! – i pobiegła przed siebie. Danu stał ogłupiały. Po chwili uśmiechnął się i podążył za nią. ,,Niby krótka rozmowa, a jednak nawiązaliśmy nić porozumienia” myślał. I rzeczywiście tak było.

3 komentarze:

  1. Świetna nocia. Bardzo mi się podobała :) Masz talent :3 Z niecierpliwością czekam na następną. I już się nie gniewaj za te chipsy xD :3
    Bye ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Superaśny rozdział! Czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jak ślicznie. Bardzą polubiłam Rosę

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za wszystkie komenty. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :D