Tyle było tu lwów

czwartek, 30 października 2014

08. Nowina




   Książe Dandanu obudził się przed wschodem słońca. Bardzo chciał iść już do Kishego i razem z nim, Rosą oraz Daisy pobawić się w chowanego. Oczywiście nie mógł. Czemu? Ponieważ w grocie na Lwiej Skale nie było Amaltei, a bez jej zgody nie mógł się nigdzie oddalać. W końcu mogło go coś napaść, przecież był księciem, czyli potencjalnym łupem dla przeciwników jego ojca (który był martwy bądź, co bądź, ale wielu było takich, co chcieli zabić małego Danu). W takich właśnie chwilach zazdrościł szaremu lewkowi i kremowej lwiczce. Oni nie musieli się pytać nikogo o pozwolenie. Szli po prostu tam, gdzie mieli ochotę. Rosa dlatego, że była Wygnańcem, a u Kishego było to trochę mniej przyjemne, bo ojciec nie chciał się nim zajmować i miał głęboko gdzieś co jego syn robi, gdzie chodzi, byleby tylko nie robił czegoś, co może rzucać złe światło na niego. Na szanownego pana Mweziego. W związku z tym Danu pomyślał, że w sumie nie ma tak źle, choć i tak zazdrościł Rosie. Tym bardziej, że Rossie(nie miał pojęcia, czemu ją tak nazywa w myślach. Ale to przecież nic nie znaczy, nie?) ma rodzeństwo! Rodzeństwo to właśnie to, czego młody książe bardzo pragnął, ale było to niemożliwe. No może jakby jego rodzice zmartwychwstali... Ale on nie wierzył w aż takie cuda. Owszem, miał skłonność do bujania w obłokach (raz prawie wpadł na jakiegoś bawoła. Konkretnie w jego ekhem, tyłek), lecz to było po prostu niemożliwe. Właściwie to Kishe miał podobną sytuacje, tyle że, z tego co się Danu orientował, akurat Kishe miał mnóstwo przyjaciół, co było wyjątkowo nie fair. Nawet Daisy miała starszego brata i siostrę!
  Mały lewek potrząsnął głową. Chciał pomyśleć o czymś innym. Czymś przyjemniejszym? Może. Np. czemu Amaltea znika na całe noce i większą część dni? Może sobie kogoś znalazła? Może szykuje się jakaś wojna i ona próbuje się czegoś dowiedzieć o przeciwnikach? Być może. Jednak karmelowemu lewkowi dreszcz przebiegł po plecach, gdy pomyślał, że w czasie wojny mógłby stracić swoją opiekunkę i przyjaciół. Jeszcze bardziej się przeraził, gdy zrozumiał, że wojna może być z Wygnańcami, a wtedy musiałby stanąć przeciwko Rossie. Nie myśl o niej. Nie myśl. Myśl o Daisy. Właśnie.
   Tak myśląc, kątem oka zauważył postać wchodzącą do groty. ,,Amy?” – pomyślał. Odwrócił się, i owszem zobaczył Amalteę idącą w jego stronę. Miała dziwny wyraz pyska. Uśmiechała się, ale jakby ze zdenerwowaniem. ,,O co jej chodzi?” – miał nadzieję, że nie o żadną wojnę, czy coś w tym stylu. Ale to co mu powiedziała, przechodziło jego najśmielsze oczekiwania.
 - Danu, będziesz miał brata – jego minę świetnie wyraża to:

Wiem, wiem, wiem. Krótkie. Ale nie miałam siły tego pisać, a nienawidzę pisać na siłę, bo wtedy wychodzi coś, czego nie można nazwać dobrym opowiadaniem. Ale na stado postaram się cuś dł€ższego naskrobać^^